Pan. Sekretne dziedzictwo króla elfów - Sandra Regnier 📖
Na wstępie chciałabym bardzo gorąco podziękować za już ponad 2000 wyświetleń i 55 obserwacji! Dajecie mi motywacyjnego kopa! Bardzo za to dziękuję :)
Jestem okropna. Tak, muszę to przyznać. Moją olbrzymią wadą jest to, że oceniam książki po okładce (choć nie jest to osąd ostateczny, decyduje on o tym czy sięgnę po daną lekturę) oraz postaciach, tematyce. Podobnie jak w przypadku "Porwanej pieśniarki" i trolli, tak i "Pan. Sekretne dziedzictwo króla elfów" nie przekonało mnie na wstępie wspomnianymi elfami. Kojarzą mi się one z bajkami dla dzieci i małymi latającymi stworzonkami. Pomimo tego byłam ciekawa tego tytułu ze względu na opis.
Felicity to zdecydowanie dziewczyna z charakterem. Cięty język, inteligentne riposty oraz niezdarność to wybuchowe połączenie. City, jak zwykli mówić na nią prawie wszyscy uczniowie szkoły, jest szkolną ofermą. Aparat na zęby, parę zbędnych kilogramów czynią ją wprost idealnym obiektem do żartów i kpin.
Pewnego dnia do szkoły zapisuje się najprzystojniejszy chłopak na ziemi (za takiego przynajmniej uchodzi wśród żeńskiej części grona uczniów). Jego celem jest odnalezienie Felicity, która według przepowiedni odgrywa bardzo ważną rolę w świecie elfów. W momencie ujrzenia City Lee zaczyna wątpić w wiarygodność proroctwa. Nie może się wprost nadziwić, że ktoś tak niezdarny miałby być kimś tak ważnym.
Autorka: Sandra Regnier
Tytuł: Pan. Sekretne dziedzictwo króla elfów
Wydawnictwo: Adamada
Ilość stron: 416
Data premiery: 8 maja 2017
Ocena: 7/10
Ocena: 7/10
Felicity Morgan. Wiecznie zaspana niezdara z aparatem na zębach. Zahukana pyzata półsierota znienawidzona przez koleżanki z klasy. Wyśmiewana nudziara, z którą absolutnie nikt się nie liczy.
Lee Fitzmor. Przystojny, czarujący i… tajemniczy. Wysłannik królestwa elfów, który przybył do Horton Collage z sekretną misją – ma odnaleźć wybrankę.
Nie, to nie jakiś absurd. Księga przepowiedni musi się mylić! Czy rzeczywiście od tej niepozornej dziewczyny mogą zależeć losy królestwa elfów?
Lee Fitzmor. Przystojny, czarujący i… tajemniczy. Wysłannik królestwa elfów, który przybył do Horton Collage z sekretną misją – ma odnaleźć wybrankę.
Nie, to nie jakiś absurd. Księga przepowiedni musi się mylić! Czy rzeczywiście od tej niepozornej dziewczyny mogą zależeć losy królestwa elfów?
Jestem okropna. Tak, muszę to przyznać. Moją olbrzymią wadą jest to, że oceniam książki po okładce (choć nie jest to osąd ostateczny, decyduje on o tym czy sięgnę po daną lekturę) oraz postaciach, tematyce. Podobnie jak w przypadku "Porwanej pieśniarki" i trolli, tak i "Pan. Sekretne dziedzictwo króla elfów" nie przekonało mnie na wstępie wspomnianymi elfami. Kojarzą mi się one z bajkami dla dzieci i małymi latającymi stworzonkami. Pomimo tego byłam ciekawa tego tytułu ze względu na opis.
Felicity to zdecydowanie dziewczyna z charakterem. Cięty język, inteligentne riposty oraz niezdarność to wybuchowe połączenie. City, jak zwykli mówić na nią prawie wszyscy uczniowie szkoły, jest szkolną ofermą. Aparat na zęby, parę zbędnych kilogramów czynią ją wprost idealnym obiektem do żartów i kpin.
Pewnego dnia do szkoły zapisuje się najprzystojniejszy chłopak na ziemi (za takiego przynajmniej uchodzi wśród żeńskiej części grona uczniów). Jego celem jest odnalezienie Felicity, która według przepowiedni odgrywa bardzo ważną rolę w świecie elfów. W momencie ujrzenia City Lee zaczyna wątpić w wiarygodność proroctwa. Nie może się wprost nadziwić, że ktoś tak niezdarny miałby być kimś tak ważnym.
Przyznaję bez bicia, że spodziewałam się po tej książce czegoś zupełnie innego. Wnioskując po tytule i okładce wydawało mi się, iż może się okazać, że wiekowo jestem już za stara na tego typu literaturę. Spodziewałam się elfów rodem z bajek dla dzieci. W jakim byłam błędzie próbując klasyfikować przed przeczytaniem! Okazało się, że nie mogę oderwać się nawet na chwilę (pójście spać o drugiej trzydzieści i porzucenie książki niecałe sto pięćdziesiąt stron przed jej skończeniem kosztowało mnie wiele wysiłku), a sama historia wciągnęła mnie bez reszty. I choć zgadzam się, że jest to książka dla młodzieży, to bawiłam się przy niej naprawdę dobrze.
Poza tym podobało mi się, że akcja nie rozkręca się w ciągu stu stron i bam, nagle bohaterka przechodzi przemianę. Autorka zadbała o zachowanie realizmu. Za to przyznaję jej duży plus. Cały świat nie stanął momentalnie na głowie. Nie. Felicity dalej żyje swoim życiem, a historia rozwija się przez całą książkę.
Pomimo braku pierwotnego przekonania co do książki, koniec końców uznaję ją za naprawdę przyjemną lekturę. Jestem ciekawa co autorka trzyma w zanadrzu zarówno dla czytelników, jak i bohaterów, dlatego z przyjemnością sięgnę po dwie pozostałe części trylogii.
Za książkę dziękuję
Raczej nie moje klimaty, ale okładka strasznie mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuńxx,
http://pattzy-reads.blogspot.com/
Bardzo fajna książka. Jednak dla każdego coś innego :)
UsuńMi również zdarza się oceniać książki po okładce. No cóż, lubię ładne okładki :) Mam nadzieję, że jeszcze nie wyrosłam z książek dla młodzieży i jak sięgnę po ten tytuł, to mi się nie znudzi :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
dziennikbibliotekarki.blogspot.com
Okładki to połowa sukcesu przy wyborze książki :)
UsuńJa również miałam takie obawy, jednak nadal bawię się przy nich dobrze. :)