Playboy - Laurelin Paige [patronat medialny] 📖
Niejednokrotnie wspominałam już na blogu, że Laurelin Paige to jedna z moich ulubionych autorek, po której każdą książkę sięgam. Tak więc chyba nikogo nie zdziwi, że dzisiaj porozmawiamy sobie o "Playboyu" :)
Micah Preston to największe ciacho Hollywood. Seksowny, sławny, bogaty – ten facet ma wszystko. Jednak Micah słynie nie tylko z gry aktorskiej, ale także z licznych podbojów i tego, że nie da się go zatrzymać na dłużej.
Kiedy siedem lat temu poznał na imprezie Maddie Bauer, nikt jeszcze o nim nie słyszał. Przeżyli wspólnie gorące, upojne chwile, a potem on już nie zadzwonił, pozostawiając dziewczynę rozczarowaną.
Jednak los znowu ich połączy. Maddie zostanie asystentką kamerzysty na planie najnowszego filmu Micah. W powietrzu zaiskrzy, a napięcie między tą dwójką będzie musiało znaleźć jakieś ujście.
Jednak czy Maddie da szansę słynnemu playboyowi?
Jeśli mam być szczera, to sam opis książki nie nastawił mnie niesamowicie pozytywnie do historii. Czegoś mi w nim brakowało, coś sprawiało, że nie brzmiało mi to jak książka Paige. Z jakiego powodu? Chyba nie umiem sprecyzować. Nie miałam jednak wątpliwości, że muszę przeczytać "Playboya", aby się przekonać czy rzeczywiście nie jest to dzieło, które bym chciała kojarzyć z twórczością Paige.
I cóż takiego się okazało? Że co prawda rzeczywiście jest to odmienne dzieło od pozostałych, co nie zmienia faktu, iż całkowicie podbiło moje serce i umiliło długą podróż pociągiem! Nawet nie wiedziałam kiedy umykają mi kolejne strony, a lektura zbliża się do końca. Lecz niestety stało się tak w ekspresowym wręcz tempie! I tu się zatrzymajmy i doprecyzujmy. Prawdą jest, iż książkę czytałam około trzech, może czterech godzin, ale podczas lektury nie odczuwałam upływu tego czasu, kartki przemykały mi przez palce, a koniec był coraz bliżej.
Ciężko sprecyzować co urzekło mnie w historii Maddie i Micah. Być może ich relacja, która opiera się na zasadzie docinek, flirtu oraz mocnej chemii. A może sam główny bohater, który pociągał mnie od pierwszej chwili. Tak czy inaczej, zarówno bohaterowie, jak i wszystko co się między nimi działo wywoływało motyle w brzuchu i dreszcz emocji. Nie mogłam się doczekać kolejnej sceny i rozmowy, jednocześnie przygotowując się na rozłam, dramat, który niewątpliwie miał nadejść (nie ukrywajmy, zawsze nadchodzi).
Coś, co bezsprzecznie uczyniło "Playboya" tak przyjemną lekturą, to styl Laurelin Paige. Choć nie zawsze przedstawiane historie przypadają mi do gustu, to jeszcze się nie zdarzyło, żeby któraś jej książka nie odpowiadała mi pod kątem stylu autorki. Jest on lekki, skupiony na głównych bohaterach, wprowadzający kolejne wątki bez wysiłku, a dialogi czyniący trafnymi i zadziornymi.
Zachwyt nad "Playboyem" mógłby trwać i trwać. Nie podam wam konkretnych powodów mojego zachwytu, uważam, że to jest właśnie magia tego tytułu. Mogę jedynie zaproponować wam sięgnięcie po niego i odkrycie tej magii samemu! Ja na pewno powrócę do Micah i Maddie, aby jeszcze raz przeżyć ich historię, ponieważ jest pełna czułości, skrywanych uczuć i napięcia!
Dziękuję!
Książki tego typu zostawiam sobie już raczej na przyszłoroczne wakacje. 😊
OdpowiedzUsuń