Niedawno powiedziałam wam z grubsza co sądzę o "Lick. Stage dive", a dzisiaj chciałabym powiedzieć parę słów na temat drugiego tomu serii zatytułowanego "Play".
Evelyn i David — główny gitarzysta topowej kapeli rockowej Stage Dive — znaleźli szczęście. Nie minęło jednak wiele czasu, gdy kolejny członek zespołu wdał się w romans. Tym razem Mal, perkusista Stage Dive, postanawia nieco poprawić swój wizerunek. Dochodzi do wniosku, że u jego boku powinna być budząca sympatię fanów dziewczyna. Odpowiednia kandydatka pojawia się na prywatce u Evelyn i Davida. Ma na imię Annie i poważne problemy finansowe. Mal składa jej propozycję, aby przez jakiś czas za stosowną zapłatę grała rolę jego ukochanej. Annie przyjmuje ją z wahaniem — przecież Mal był jej idolem i bardzo, ale to bardzo się jej podobał... Choć od samego początku ustalili, że ten układ jest tylko czystą grą, już wkrótce okazało się, że ich serca grają razem mocniej niż perkusja w najlepszym kawałku Stage Dive...
W drugim tomie z serii Stage Dive znajdziesz uzależniającą mieszankę namiętności, czułości, humoru i erotyzmu. To wyjątkowo wciągająca, lekka i zabawnie napisana historia o zakrętach i trudnościach, jakie trzeba pokonać, aby spełnić swoje marzenia i znaleźć prawdziwą miłość. To opowieść burzliwa i niepokojąca, jak dźwięki bębnów, emocjonalny romans, który toczy się w rytmie dobrego, mocnego rocka. Zanim otworzysz tę książkę, pamiętaj, że już po pierwszych kilku stronach nie oderwiesz się od jej kart!
Jeśli czytaliście recenzję "Lick", to wiecie zapewne, że książka przypadła mi do gustu. Była lekka, nie za bardzo absorbująca, odprężająca. W przypadku "Play" również tak było, jednak z tym tytułem mam już pewien problem. Ale po kolei.
Evelyn i David zostali połączeni poprzez niespodziewany związek małżeński. Ich historia powoli nabierała rumieńców wraz ze wzrostem ich wzajemnego zaufania i kwitnącego uczucia. Niestety, w przypadku Annie i Mala nie jest tak kolorowo. Oczywiście zgadzam się z przyjętą przez autorkę konwencją, że każda opowieść nie może przebiegać tak samo lub w bardzo zbliżony sposób, ponieważ byłoby to nudne i zupełnie nieatrakcyjne. Jednak pojawił się tu inny problem. Scott tworząc tą "odmienną historię" lekko przeholowała, przynajmniej w mojej opinii, i utraciła wiarygodność bohaterów.
Tak jak z Ev i Davidem mogłam w pewien sposób się utożsamiać, czułam ich uczucie, tak w przypadku Annie i Mala mam wrażenie, że jest o nim mowa, bohaterowie się do niego odnoszą, a dla mnie samo uczucie... nie istnieje. Zupełnie nie poczułam tego motywu. Na dodatek Mal wydawał mi się bardzo dziwną postacią, nie taki jak zapamiętałam go z "Lick". Ciężko mi to ubrać w słowa, ale jego sposób bycia, typ żartownisia mocno kolidował mi ze wspomnianymi uczuciami. Przez jego usposobienie odniosłam wrażenie, że tak naprawdę nie czuje on tego o czym mówi, a raczej - że żartuje.
Poza tymi przytykami, o których musiałam wspomnieć było naprawdę dobrze. Ponownie autorka utrzymała konwencję lekkiej i niezobowiązującej lektury, ale jednocześnie przynoszącej chwilę wytchnienia i przyjemności. Bardzo fajnie można odczuć w tej części klimaty zespołu, co pozwala na doświadczenie nieznanych nam rzeczy. Język nie jest wymagający, ale nie jest też kolokwialnie prosty i oklepany, raczej taki z wyczuciem.
Poza głównymi bohaterami, którzy mi wydali się bardzo nijacy, ponownie mamy do czynienia z zespołem oraz poprzednimi głównymi bohaterami. W szczególności ich sceny najbardziej przypadły mi do gustu i cieszę się, że ich historia nie skończyła się wraz z końcem poprzedniego tomu serii.
"Play. Stage dive" to przykład lekkiego spadku formy autorki. Brak poczucia realizmu w połączeniu z ciekawymi wydarzeniami nie jest bardzo druzgocący, ale wdaje się we znaki. Trzymam mocno kciuki, aby następne tomy serii były lepsze i przywróciły dobry rytm całemu cyklowi Stage dive.
Dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz