Abbi Glines to autorka, która kojarzy mi się z lekkimi i przyjemnymi książkami. Każde jej dzieło, po które do tej pory sięgnęłam zapewniało mi fascynującą i relaksującą historię. Czy tak samo było w przypadku "Vincent boys"?
Było coś nikczemnego w Beau, co mnie do niego przyciągało. Co ze mną było nie tak? Dlaczego chciałam tak bardzo grzeszyć?
Aston jest zmęczona, będąc dobrą, imponującą swoim rodzicom córką i grając idealną dziewczynę Sawyera Vincenta. Sawyer jest idealny, jest zawsze czarujący, ale kiedy wyjeżdża z miasta na lato, jego kuzyn Beau wpada Ashton w oko. Beau jest najseksowniejszym facetem, którego kiedykolwiek widziała i nawet pomimo tego, że jest niebezpieczny, pociąga on Ashton.
Beau kocha swojego kuzyna jak własnego brata, więc ostatnią rzeczą, jaką chciałby zrobić, jest podrywanie jego dziewczyny. Ashton jest mu oczywiście zakazana. Dlatego stara się jak najbardziej utrzymać między nimi dystans, nawet mimo tego, że kochał ją od zawsze. Gdy Ashton chce rozbudzić ich dziecięcą przyjaźń podczas nieobecności Sawyera, Beau wie że nie powinien się zgodzić.
Ashton i Beau nie chcą zranić Sawyera, ale im bardziej próbują trzymać się od siebie z daleka, tym bardziej siebie pragną. Coraz trudniej jest się oprzeć...
Moją wypowiedź o "Vincent boys" muszę zacząć od pewnego stwierdzenia - Beau Vincent to bad boy, którego będziecie chciały na własność, najlepiej jako prawdziwego chłopaka! Praktycznie niemożliwie jest, aby nie ulec jego urokowi i zadziornemu charakterowi. Z dwójki Vincentów to zdecydowanie Beau gra pierwsze skrzypce i przyciąga uwagę. Będący jednocześnie całkowitym przeciwieństwem swojego kuzyna, stanowi zakazany owoc. A wszystkie dobrze wiemy, że taki smakuje najlepiej!
Sama historia niestety mnie nie porwała. Choć muszę przyznać, że po przeczytaniu opisu, gdy rozpoczynałam książkę czułam obawę. Abbi Glines oferuje nam historię, która jest tykającą bombą zegarową! Napięcie z każdym kolejnym rozdziałem rośnie i się kumuluje, a my niepewni niczego i pełni obaw wyczekujemy wybuchu, który nieuchronnie ma nastąpić. I za to czekanie polubiłam tą książkę!
Faktem jest, iż autorka podejmuje się trudnego tematu, jakim jest prawdziwy trójkąt miłosny. Dodatkowym czynnikiem sprawiającym, że sytuacja jest jeszcze trudniejsza jest więź chłopaków. Ich przywiązanie do siebie oraz przyjaźń stanowią ważny element tej opowieści i cieszę się, że autorka skupiła się również na nim.
Sawyera nie mogę pominąć. Przez większość książki zwyczajnie go nie lubiłam, był bardzo nijaki i skupiony na sobie i swoim wyobrażeniu świata, jednak koniec końców było mi go szkoda. Pomijając epizod, podczas którego najchętniej bym go udusiła. Cóż, niewątpliwie jest to postać budząca wiele emocji. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o Ashton. Choć jej charakter zależał tak naprawdę od sytuacji i towarzystwa, to naszej głównej bohaterki specjalnie nie polubiłam. Ale nie była denerwująca, ani infantylna. A to duży plus.
Po "Vincent boys" spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Nie mogę powiedzieć, że ta historia mnie rozczarowała, bo tak nie było. Wydaje mi się, że po prostu nie do końca trafiła w mój gust. Nie odmówię jej jednak dobrze znanego mi stylu Glines, który ponownie zaskakuje lekkością i trafnością. Autorka wywołała u mnie łzy oraz uśmiech, co dowodzi, że pod kątem warsztatu jest naprawdę znakomita!
Nie myślcie jednak, że nie odnalazłam w tej powieści nic dla siebie - moje serce podbiła babcia Ashton! Dla niej warto było sięgnąć po tą książkę :)
Dziękuję!
Twórczość tej autorki jeszcze nie jest mi znana, ale to tylko kwestia czasu. 😊
OdpowiedzUsuńNie znam książek tej autorki, ale zadziwia mnie fakt, że dziewczyna nazywa się Ashton. XD
OdpowiedzUsuńPo książkę może sięgnę, jak nadrobię zaległości na półce.
Pozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Nie czytałam nic tej autorki, ale bardzo chciałabym to zmienić, ponieważ jakoś od bardzo długiego czasu mam ochotę skusić się na coś jej autorstwa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron