Kirsty Moseley to autorka, która podbiła szturmem polski rynek. Jej pierwsza książka "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" momentalnie otrzymała ode mnie miano ulubionego dzieła autorki i sprawiła, że czytam każdy jej tytuł. Dzisiaj opowiem wam o moich wrażeniach z lektury "Chłopak, który wiedział o mnie wszystko"!
Riley Tanner ma najlepszego przyjaciela, takiego przyjaciela, o którym marzy każda dziewczyna. Jest wspierający, lojalny, uczciwy, godny zaufania, dobry i troskliwy. Jest również najlepszym sportowcem w szkole.
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…
Zdarzyło wam się czytać książkę, mniej więcej przez pierwszą połowę zachwycać się prostotą stylu, uroczymi bohaterami oraz dotykającymi ich wydarzeniami? To doskonale oddaje moje nastawienie do pierwszej połowy historii Riley i Claya. Motyw przeradzania się przyjaźni w miłość nie jest niczym nowym w literaturze młodzieżowej, jednak jest to motyw, który bardzo lubię, dlatego szczególnie początek książki był dla mnie przyjemną lekturą. Jednak niestety później coś poszło bardzo nie tak... Ale po kolei.
Dwójkę naszych bohaterów poznajemy, gdy Riley przenosi się do szkoły swojego przyjaciela. Przed nią wyzwania wiążące się z presją rówieśników oraz odnalezieniem się w nowym środowisku. Gdy na horyzoncie pojawia chłopak planujący zamieszać dziewczynie w głowie, jej najlepszy przyjaciel postanawia ujawnić swoje długo skrywane uczucia. Jednak czy Riley i Clay zdecydują się wykonać krok w stronę nowej relacji?
Jak już wspomniałam, początek był naprawdę dobry. Napięcie między bohaterami, ich wisząca na włosku relacji, wciągający styl i w miarę przyjemni bohaterowie - to wszystko sprawiło, że lektura szła mi płynnie i przyjemnie. Co prawda, nie można powiedzieć, że bohaterowie są niezwykle dojrzali i głębocy, ponieważ wielokrotnie swoim zachowaniem i wypowiedziami przypominają czytelnikowi, że są w wieku licealnym, i jest to naprawdę nie do pominięcia. Mimo wszystko da się to zaakceptować i kontynuować lekturę.
Tak naprawdę do "Chłopak, który wiedział o mnie wszystko" mam dwa zarzuty. Jeden dotyczący wydarzeń, drugi dotyczący rodziców głównych bohaterów. Zacznijmy od tego pierwszego. Jestem naprawdę w stanie wiele zrozumieć. Każdy autor stara się stworzyć unikalną historię, która nie tylko zaskoczy czytelnika, ale również będzie dla niego czymś nowym, nieznanym. Każdy aby osiągnąć ten cel, przyjmuje inne środki i nimi stara się go zrealizować. Moseley niestety wybrała moim zdaniem zły środek. Nadmiar wydarzeń w przypadku tej książki nie stanowi jej atutu, a wadę. Na przestrzeni czterystu, może maks pięciuset stron, autorka wprowadza tyle wątków i wydarzeń, że zaczęło mnie to męczyć. Sytuacji wcale nie polepsza fakt, że niektóre z nich były tak absurdalne w odniesieniu do powiedzmy sobie szczerze bohaterów, którzy są jeszcze nastolatkami, że zwyczajnie opadły mi ręce. Zamiast dobrze poprowadzonej młodzieżówki otrzymałam brazylijską telenowelę skróconą, aby w miarę dało się ją zamknąć w tym tomie. Zdecydowanie to właśnie ten zabieg odebrał mi całą przyjemność z czytania i sprawił, że druga część książki zupełnie mi się nie podobała.
Rozwijając poprzedni akapit, pomówmy teraz o rodzicach głównych bohaterów oraz ich reakcjach na poszczególne wydarzenia. Oczywiście nie będę wam zdradzać, co się dzieje w książce, bo nie o to tu chodzi, jednak muszę was ostrzec. W mojej opinii przez większą część książki rodzice, czasami oboje, czasami jedno z nich, zachowują się irracjonalnie. Nie wyobrażam sobie, aby moi rodzice na ich miejscu, w którymkolwiek przypadku tak zareagowali. Uważam, że było to nie tylko nieodpowiedzialne, ale również w dużym stopniu świadczyło o ich prawdziwym zainteresowaniu dziećmi i ich postępowaniem.
Koniec końców zmuszona jestem powiedzieć, że "Chłopak, który wiedział o mnie wszystko" było książką, która mi się nie spodobała. Pierwsza połowa trochę uratowała sytuację i to dzięki niej nie powiem, że była to zła lektura, jednak nie mogę też uznać jej za udaną. Prosty, momentami banalny język na pewno trafia stylem w młodzieżowy slang, jednak zarówno bohaterowie, jak i fabuła nie odznaczają się niczym szczególnym. Zachęcam was mimo wszystko do wyrobienia swojej własnej opinii poprzez przeczytanie książki!
Dziękuję!
To już kolejna negatywna recenzja tej książki, więc podziękuję. 😊
OdpowiedzUsuń