Wybory prezydenckie, kampania oraz romans do ukrycia? Katy Evans nie pozwala się nudzić podczas lektury jej najnowszej książki rozpoczynającej dylogię - "Mr. President"!
Charlotte poznała Matthew Hamiltona, kiedy byli jeszcze bardzo młodzi. Ona była córką senatora, a on synem prezydenta. Oboje dorastali w świecie wielkiej polityki. Już wtedy Matthew zrobił na niej piorunujące wrażenie.
Obiecał jej, że nigdy nie będzie startował w wyborach prezydenckich, a ona obiecała mu, że jeśli zmieni zdanie, to wtedy ona będzie przy jego boku. Kilka lat później Charlotte otrzymuje zaproszenie, aby przyłączyć się do kampanii Matthew.
Z każdym dniem przyszły prezydent będzie miał coraz większą władzę nad jej sercem i umysłem. Wkrótce obydwoje zaczną stąpać po bardzo cienkim lodzie, a ceną za złamanie zasad będzie nie tylko uczucie, ale i szansa na wygraną.
Pióro Katy Evans polubiłam bardzo dawno temu, podczas lektury jej pierwszej książki wydanej w Polsce. To również jej książka, "Manwhore", była pierwszym tytułem, jaki zrecenzowałam na swoim blogu. Z tego powodu jest mi niezwykle miło móc patronować jej najnowszej książce. Gdy pomyślę o tym, że mam taką możliwość, robi mi się niezwykle ciepło na sercu. I przepełnia mnie radość, że jestem patronem tak świetnej historii!
Matthew jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych, jeśli nie ulubionym, bohaterów stworzonych przez Evans. Po przeczytaniu nie umiem zacząć omawiać tej książki od czegoś innego niż nasz kandydat na prezydenta. Choć fakt bycia najmłodszym pretendentem do tego stanowiska mi nie zaimponowało, tak sama kampania wyborcza Matta już tak. Autorka na początku podkreśla we wstępie, że jest to romans, a polityka nie jest jej mocną stroną, ale poradziła sobie znakomicie. Matthew jest przykładem prezydenta, na którego oddałabym swój głos - startuje w wyborach, ponieważ chce dokończyć dzieło swojego ojca zamordowanego w zamachu. Jest pełen pasji, pomysłów, chęci zmiany oraz prawdziwej troski o wyborców. W kontekście ostatniego chcę powiedzieć, że reakcja Matta na przecudowny list, za którego włączenie do fabuły z przyjemnością wyściskałabym autorkę, jest wzruszająca i łapiąca za serce.
Jednak moja reakcja na bohatera nie obejmowała tylko i wyłącznie tego, co miało styczność z kampanią. Również reakcja Matta na Charlotte, zarówno w młodości, gdy dopiero się poznali, na jej list, w którym zaoferowała swoją pomoc, gdyby kiedykolwiek zdecydował się startować w wyborach, jak i w czasach teraźniejszych kiedy mężczyzna jest doskonale świadomy wpływu mądrej, pięknej i inteligentnej kobiety. W relacjach z nią jest pełen szacunku, troski oraz pragnienia chronienia jej. Dodajmy do tego rachunku inteligencję, elokwencję oraz znakomity wygląd, a otrzymamy mężczyznę idealnego. Dosłownie.
Jednak moja reakcja na bohatera nie obejmowała tylko i wyłącznie tego, co miało styczność z kampanią. Również reakcja Matta na Charlotte, zarówno w młodości, gdy dopiero się poznali, na jej list, w którym zaoferowała swoją pomoc, gdyby kiedykolwiek zdecydował się startować w wyborach, jak i w czasach teraźniejszych kiedy mężczyzna jest doskonale świadomy wpływu mądrej, pięknej i inteligentnej kobiety. W relacjach z nią jest pełen szacunku, troski oraz pragnienia chronienia jej. Dodajmy do tego rachunku inteligencję, elokwencję oraz znakomity wygląd, a otrzymamy mężczyznę idealnego. Dosłownie.
Lektura książki prowadzi nas do kulminacyjnego momentu mającego rozdzielić lub sparować naszych bohaterów - ogłoszenia wyników wyborów. Co prawda mamy tu do wyboru tylko dwie opcje i przez większość książki ja skłaniałam się do jednej z nich, to mimo wszystko pozostała pewnego rodzaju niepewność czy rzeczywiście autorka postanowi pójść tą drogą. Nie zdradzę wam, którędy udajemy się do drugiej części, ale przyznam, że cliffhanger zastosowany na końcu jest naprawdę dobry.
W przypadku tej powieści autorka zdecydowała się odbiec w inną stronę niż dotychczas i stopniowo budować napięcie. W serii Manwhore praktycznie każda książka od pierwszej strony wrzucała bohaterów w intymną relację, natomiast w White House mamy do czynienia z wolniejszym rozwojem wydarzeń pomiędzy Char i Mattem, co wcale nie umniejsza tej historii. Skupiamy się na wielu wątkach pobocznych, przy okazji obserwując nasilającą się chemię pomiędzy bohaterami. Ich relacja jest o tyle trudna, iż musi pozostać sekretem, dlatego każde spotkanie, dotyk czy słowo musi być dokładnie przemyślane i wyważone.
Katy Evans mnie nie zawodzi i rozpoczyna kolejną świetnie zapowiadającą się serię. Wyraziści bohaterowie, rosnące napięcie przedwyborcze, rozkwitające uczucie, walka o spełnianie marzeń, dokonywanie wyboru pomiędzy własnym szczęściem, a poczuciem obowiązku oraz ogarniająca namiętność. Evans po raz kolejny zachwyca swoich przyjemnym i wciągającym stylem i pozostawia apetyt na więcej. Ja już nie mogę się doczekać premiery "Commander in Chief" i mam nadzieję, że nastąpi ona, jak najszybciej! "Mr. President" polecam całym moim czytelniczym serduchem :)
Dziękuję!
Kiedy s uwielbiałam serial "House of Cards" , zresztą książki Dobbsa również były rewelacyjne. Może i na tę się skuszę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię. Gratuluję patronatu. 😊
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam! :)
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo ciekawa tej książki, bo lubię tę autorkę, więc na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam