Seria Martyny Senator jest jedną z moich ulubionych serii New Adult wydawaną w Polsce. Dumą napawa mnie dodatkowo fakt, iż jest to dzieło naszej rodzimej autorki! Każdy tom serii czytam zaraz po jego premierze i tak samo było z "Z nicości", o którym wam dzisiaj opowiem!
Elza ucieka z domu i zostawia za sobą całe dotychczasowe życie. Wbrew tragicznej przeszłości chce zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Kiedy poznaje Kubę, uroczego tatuatora, zaczyna wierzyć, że jej los wreszcie się odmieni. Czy nowa, skomplikowana miłość pomoże im zmierzyć się z problemami, które nadejdą?
Już od pierwszych stron czułam, że "Z nicości" będzie dla mnie najlepszym dotychczasowym tomem serii. Historia Michała i Sary była urocza, Kasi i Szymona miała pewien pazur, jednak to właśnie Elza i Kuba do mnie przemówili. Ich osobowości, pasje oraz walka o wymarzone życie - to mnie zdecydowanie urzekło!
Ale po kolei. Zacznijmy od Elzy. Prolog jest bardzo krótkim wstępem do całej książki oraz przebłyskiem jej przeszłości. Co szalenie mi się podobało, to fakt, iż cała historię Elzy poznajemy dopiero pod koniec książki. Martyna w znakomity sposób manewruje słowami i wodzi nas za nos, aby przedłużyć naszą niepewność i jeszcze bardziej nas zaciekawić. A postać naszej głównej bohaterki jest naprawdę interesująca. Jest ona niczym biała kartka, która nie została jeszcze zapisana, ale z pewnymi dopowiedzeniami - największym marzeniem Elzy jest szycie zabawek. Dziewczyna jest tak szczera i zaradna, że od pierwszych stron podbija serce.
Kuba natomiast to bohater od początku nam znany. Wiemy, że jego relacje z ojczymem są niezwykle napięte, ze względu na brak chęci ze strony chłopaka do podążania wyznaczoną mu przez ojczyma drogą. Kuba bowiem nie widzi siebie w roli prawnika, a artysty. Jako zawód wybrał bycie tatuatorem, a my jako postronni obserwatorzy możemy bez problemu dostrzec, że chłopak ma niesamowity talent i kocha to, co robi. Byłam pod niesamowitym wrażeniem jego pomysłowości, oddania sztuce oraz ludziom, dla których projektuje tatuaże. Nic więcej nie zdradzam, ale Kuba bez dwóch zdań podbił moje serce.
Książki Martyny Senator uwielbiam za to, że podczas ich lektury mogę zwiedzać Kraków i okolice nie ruszając się z domu. Była stolica Polski jest dla mnie niczym drugi dom, bowiem moi krewni stamtąd pochodzą i swego czasu często odwiedzałam Kraków. W "Z nicości" dodatkowo Martyna pokazuje nam przepiękne okolice, część z nich udało mi się zwiedzić samej, więc powrót do nich był niczym miód na moje serce. Niewątpliwie ta część twórczości autorki płynie z głębi duszy i za to ją szanuję.
Nie mogę również nie wspomnieć, że przez książkę wręcz płynęłam. Co zadziwiające, poprzednie dwa tomy czytało mi się przyjemnie, jednak to dopiero przy okazji tego dowiedziałam się czym tak naprawdę jest znakomite pióro Martyny. Kolejne kartki znikały mi sprzed oczu, a koniec książki zbliżał się nieuchronnie.
"Z nicości" chcę wam serdecznie polecić, ponieważ jest to piękna i pełna bólu historia o miłości, walce o swoje, pomocy innym oraz radzeniu sobie z przeciwnościami losu. Mnie bohaterowie chwycili za serce, a ich przeszłość oraz teraźniejszość wywołały łzy i wzruszenie. Trzymam kciuki za to, aby następna książka Martyny była równie znakomita!
PS. Bardzo dziękuję wydawnictwu za świetny sposób promocji książki! NiezdarMiś ma się znakomicie, a półka pełna książek We Need YA to jego ulubione miejsce!
PS. Bardzo dziękuję wydawnictwu za świetny sposób promocji książki! NiezdarMiś ma się znakomicie, a półka pełna książek We Need YA to jego ulubione miejsce!
Dziękuję!
Muszę wreszcie zabrać się za tę serię bo czuję, że spędzę z nią wspaniały czas. 😊
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, czytam tak dużo pozytywnych opinii na temat samej autorki, jak i jej książek.. Chyba muszę kiedyś po nie sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, ja raczej unikam polskich książek, ale dużo słyszałam już o tej książce. Muszę przy najbliższej okazji ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam