Po wielu historiach z gatunku paranormal, w szczególności tych młodzieżowych, można by się spodziewać, że historie o duchach nie będą już niczym niezwykłym, ani interesującym. Pozwólcie jednak, że opowiem wam o opowieści, która pochłania czytelnika.
Mam na imię Charlotte, ale większość ludzi mówi do mnie Char… I mam szczególny dar. Rozmawiam z duchami. Przez ostatnich sześć lat bez przerwy używałam daru pomagania zagubionym duszom.
Ale wszystko ma swoją cenę. Moje życie powoli zmierzało ku ciemności. W jednej chwili chcę odebrać sobie życie, a w następnej ocala mnie Ike McDermott. Silny, przystojny żołnierz powstrzymuje mnie od chęci położenia kresu mojej rozpaczy. To ktoś, kto uśmiechem rozświetla każdy mrok. Czarujący i łagodny. Jest moim wybawicielem. I jest duchem. Zawarliśmy umowę.
On pomoże mi znaleźć mieszkanie i nową pracę, a ja – by mógł przejść na drugą stronę – załatwić niedokończone sprawy, które wiążą się z jego bratem bliźniakiem – George’em, załamanym po śmierci Ike’a. Ike natomiast nie odejdzie w spokoju, dopóki nie będzie wiedział, że z bratem jest wszystko w porządku. Gdy zgodziłam się mu pomóc, nie przeczuwałam, że urzekną mnie czarujący ludzie z hrabstwa Bath oraz Ike i George McDermott.
"Tam, dokąd zmierzamy" to tytuł, który przyciągnął mnie swoją piękną okładką (którą mam lekko uszkodzoną z powodu winy poczty polskiej) oraz intrygującym opisem. Niestety, opis który wkleiłam powyżej jest okrojony przeze mnie, bowiem oryginał jest niesamowicie długi. Ale wracając do tematu - po przeczytaniu opisu miałam dosłownie chwilę wahania "Czy aby na pewno chcę czytać o duchach? Nie jest to lekko oklepany temat?", która bardzo szybko została rozwiana. Byłam przekonana, że to będzie historia, która do mnie przemówi. I tak było.
Charlotte nie ma łatwego życia. Od czasu wypadku widzi duchy, którym nie udało się przejść na drugą stronę. Jej zadaniem wydaje się być pomoc im w dokończeniu ostatniej podróży. Ze względu na jej "przypadłość", dziewczyna od sześciu lat jest w podróży. Na dodatek nie utrzymuje kontaktu z rodziną. Gdy więc pewnego dnia, pod wpływem przygnębienia oraz lekkiej depresji, postanawia skoczyć z mostu i zakończyć swoje życie nie spodziewa się, że jedyną osobą, która na to zareaguje i jej w tym przeszkodzi będzie właśnie duch. I to nie byle jaki duch.
Ike to młody mężczyzna, który stracił życie na wojnie, podczas służby. Jego jedyną niedokończoną sprawą jest niemoc pogodzenia się z jego śmiercią przez brata bliźniaka. W tym miejscu wkracza roztrzęsiona dziewczyna, która nie radzi sobie z własnym życiem. Jedynym rozsądnym wyjściem staje się dla nich zawarcie umowy pomoc w przeżyciu i uporządkowaniu bałaganu w zamian za "uratowanie" brata.
Sięgając po "Tam, dokąd zmierzamy" byłam bardzo podekscytowana. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam do czynienia z duchami w literaturze, a to tylko podsycało moje zainteresowanie. Char od pierwszego rozdziału przypadła mi do gustu. Zadziorna, z charakterem, zaradna i pewna siebie dziewczyna. Ike wydawał się być jej idealnym dopełnieniem - subtelny, troskliwy oraz czarujący.
Zarówno Char, jak i Ike nie przewidzieli, że podczas podjętej przez nich "misji", ich relacja nabierze przyjacielskiego i głębszego charakteru. W pewnym momencie cały świat przestaje mieć znaczenie, a jedyne co im przeszkadza to brutalny fakt, iż młodzieniec jest martwy. Przyznam szczerze, że autorka rozwija wątek ich relacji w znakomity sposób, jednocześnie powolny, ale i wyrazisty.
Już po przeczytaniu opisu byłam pewna, że ten tytuł będzie naprawdę dobry i z mocnym przesłaniem. Spodziewałam się, że poruszy parę strun w moim sercu, jednak nie spodziewałam się lawiny, którą wywołał. Toler w wręcz perfekcyjny sposób gra na emocjach czytelnika, wywołując chwilowy uśmiech i późniejszy potok łez. Przyznam szczerze, że podczas czytania tej w sumie niedługiej książki zużyłam spory zapas chusteczek i momentami nie umiałam pogodzić się z własnymi odczuciami. A to tylko świadczy o tym, jak duże spustoszenie wywołało to dzieło w moim sercu i umyśle.
Choć zakończenie nie jest trudne do przewidzenia, powiedziałabym że wręcz łatwe, to mimo wszystko jest bardzo bolesne. Po skończeniu książki z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej zdruzgotana. Doskonale zdawałam sobie sprawę, iż nie było innej opcji zakończenia tej opowieści, a mimo to zalewałam się łzami i nie mogłam pogodzić z tym, co mnie spotkało na końcu.
"Tam, dokąd zmierzamy" to piękna i pełna bólu historia o miłości, godzeniu się ze stratą, poświęceniu, zaufaniu oraz czerpaniu z życia garściami. To jeden z tych tytułów, które poruszają tematykę kruchości ludzkiego życia, jego krótkości oraz walki z czasem. Autorka w doskonały sposób przypomina nam o tym, co ważne, a na co czasami ciężko nam znaleźć na co dzień czas. A pamiętajmy, iż czasami dwa słowa wyrażają więcej niż tysiąc innych.
Dziękuję!
Ta książka jest piękna. Zrobiła na mnie niesamowite wrażenie... Dawno tak się nie wzruszyłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Słyszałam o tej książce już wcześniej i muszę przyznać, że już wtedy zaciekawił mnie jej opis. Powieść "Tam, dokąd zmierzamy" trafiła na moją listę 'do przeczytania'.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająco napisane. Chyba skuszę się na sprawdzenie jak Charlotte radzi sobie z niezwykłym darem. Pozdrawiam ciepło 😊
OdpowiedzUsuńO Jeju, idealna książka dla mnie. Bardzo mnie zachęciłaś. Tytuł zapisuję. :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Przeczytałam już tyle pozytywnych opinii o tej książce, że jestem pewna, że jest to pozycja dla mnie i mam ogromną ochotę po nią sięgnąć :D
OdpowiedzUsuńBiblioteka-wspomnien.blogspot.com