Trzy pełne ciepła historie miłosne osadzone w jednej z piękniejszych pod kątem wizualnym pór roku, zimie. Trzy odrębne, stosunkowo krótkie dzieła różnych autorek składają się na książkę "Panny młode. Zima". Czy polecam mogę ją polecić?
Do sięgnięcia po ten tytuł zachęciło mnie nazwisko Hunter. Książki tej autorki spokojnie czekają na półce, aż nadejdzie ich czas, a moja ciekawość pióra Denise była tak silna, że postanowiłam jej ulec. W ten oto sposób skończyłam w tym miejscu. Nie zapominajmy jednak, że na całość składają się trzy historie, dwie pozostałe napisane przez Deborah Raney oraz Betsy St. Amant. Która z nich najbardziej podbiła moje serce? Dowiecie się już niedługo ;)
Rozdzielmy trochę opowieści. Denise Hunter opowiada nam historię dwójki dawnych przyjaciół, którzy połączeni fałszywym narzeczeństwem starają się zrealizować swoje największe marzenia - Layla pragnie zaistnieć w biznesie nieruchomości, a Seth... no cóż, podbić jej serce. Dodatkowe komplikacje nie ułatwiają bohaterom dojścia do porozumienia, a kwitnące uczucie okazuje się być niezwykle zaskakujące.
Kiedy potrzebujesz ucieczki, nie zastanawiając się wiele pakujesz najpotrzebniejsze rzeczy i znajdujesz miejsce do zatrzymania. Madeleine wybrała pensjonat jako swoją oazę spokoju i kąt do pracy. Jedyne co może zakłócić spokój jej pobytu, to wymiana korespondencji z właścicielem przybytku. W swoje historii pani Raney udowadnia, iż nie musimy znać kogoś osobiście, aby go pokochać.
W dniu ślubu ucieczka sprzed ołtarza jest niesamowitym ciosem dla porzuconej strony, a sama decyzja o ucieczce niezwykle trudna. W przypadku Allie strach przed powtórzeniem błędów rodzinnych jest silniejszy od uczucia i powoduje przerwanie ślubu. Los natomiast ma swoje własne plany. I jednym z nich jest skrzyżowanie ścieżki kobiety z porzuconym przez nią mężczyzną, Marcusem. St. Amant doskonale pokazuje, że nie zawsze zakończenie jest takie, jak się spodziewamy.
Wszystkie trzy historie łączy piękno przedstawionego uczucia. Miłość rozgrzewająca serca w najzimniejszą porę roku wywołuje uśmiech na twarzy i motyle w brzuchu. Każda autorka ma swój niepowtarzalny styl, więc chwilę po skończeniu jednej opowieści i rozpoczęciu drugiej jest moment, kiedy odczuwamy pewną zmianę. Jest to o tyle fajne, że w każdym słowie wyczuwamy daną autorkę, co czyni ich dzieła wyjątkowymi. I pomimo tych drobnych różnic, łatwo odnajdujemy kolejną cechę wspólną - lekkość języka. Sprawia nie tylko, że czytamy bardzo szybko, ale także z przyjemnością.
"Panny młode. Zima" to pierwsza książka z cyklu Panny młode. Każda kolejna zrzesza trzy inne autorki i skupia się na innej porze roku. Uważam, że "Zima" jest idealną porą na rozpoczęcie cyklu, a trzy wybrane historie są znakomitym początkiem i obietnicą jeszcze lepszej kontynuacji. Czytając spędziłam cudowny wieczór wypełniony ciepłem i miłością. Serdecznie polecam :)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Myślę, że skuszę się na tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ja z reguły bardzo rzadko sięgam po taki gatunek książek, ale może czas coś zmienić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetna recenzja! Bardzo mnie zachęciłaś, zwłaszcza, że pierwszy raz w ogóle słyszę o tej książce i już mam ochotę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)