Cofając się pamięcią do lutego bieżącego roku pamiętam, jak po przeczytaniu ostatniej strony "Keeli" rzuciłam książką przez pokój. I w żadnym razie nie było to spowodowane tym, że była zła. Ale jej zakończenie pozostawiło mnie w tak okropnym zawieszeniu, że nie wiedziałam co zrobić ze sobą. Potrzebowałam "Kane'a" w trybie now... Na szczęście po tych paru miesiącach wreszcie mogłam go przeczytać po polsku, a emocje towarzyszące mi podczas lektury wcale nie opadły od lutego.
Aideen Collins to ognista dziewczyna, która potrafi pokazać postawić na swoim. Dorastała bez matki wśród samych mężczyzn, dlatego od zawsze umiała walczyć o swoje. To jedyna osoba, która umie postawić się Kane’owi Slaterowi i powiedzieć, co tak naprawdę o nim myśli.
Kane Slater to typ szorstkiego faceta, który nie przepada za ludźmi. Nikt go dobrze nie rozumie, a niektórzy się go boją z powodu blizn, które pokrywają jego twarz i ciało. Rozkoszuje się ich strachem i wie, że dzięki temu nikt nie będzie chciał go bliżej poznać.
Chociaż Aideen i Kane nie mogą się ze sobą dogadać, to obydwoje potrzebują się nawzajem, aby przetrwać. Aideen jest jedyną osobą, która mu się przeciwstawia, a on jest jedynym mężczyzną, który zna jej sekrety. Kiedy Kane ciężko choruje, Aideen otacza go opieką. Wkrótce okaże się, że los chce okrutnie z nich zadrwić, gdy z przeszłości powraca najgorszy demon, który go ściga.
Czy Kane znajdzie w sobie tyle siły, aby ochronić najbliższych i pokonać dawne lęki?
Przyznam, że moim ulubionym z braci stał się Alec po lekturze drugiego tomu serii, ale niewątpliwie to na część o Kanie czekałam z największą niecierpliwością. Z każdym kolejnym tomem coraz mocniej zżywam się z bohaterami i boję się co się stanie, gdy już nadejdzie koniec serii i jej ostatni rozdział. Ale na tą chwilę nie chcę się tym martwić, a jedynie rozkoszować lekturą.
Jeśli ktoś do tej pory jeszcze się nie zorientował lub zwyczajnie nie widział okładki "Aideen", to niech pominie ten akapit, ponieważ może go czekać lekki spoiler. Aideen wraz z Kane'm zmajstrowali sobie niemałą niespodziankę - kobieta jest w trzecim miesiącu ciąży, gdy podejmujemy kontynuację historii z "Keeli". Na dodatek u mężczyzny wykryto chorobę atakującą jego organizm. Nic nie układa się tak, jak powinno. A już na pewno nie relacja przyszłych rodziców. Muszą oni stawić czoła przeciwnościom losu oraz twardym przeciwnikom.
Lektura zarówno "Kane'a", jak i "Aideen" była niezwykle przyjemna i lekka. Humor wszystkich bohaterów nadaje książkom lekkości i szybkiego tempa, a wszystkie problemy jakim muszą stawić czoło sprawiają, że nie można się nudzić. L. A. Casey popularny zabieg czynienia z kolejnej pary głównych bohaterów podniosła o poprzeczkę wyżej - wszyscy bracia oraz ich partnerki nie są tylko tłem dla historii następnych zakochanych, a są jej uczestnikami. Zupełnie, jak w prawdziwym życiu: bracia stanowią dla siebie fundament życia, bez którego nie można się obejść na co dzień. Za to uwielbiam książki Casey oraz jej pióro. Doliczając do historii Kane'a i Aideen wszystkie pomysły, problemy i wpadki pozostałych postaci otrzymujemy mieszankę wybuchową!
Kolejne tytuły z serii braci Slater stopniowo rozciągają w czasie ich wspólną historię i w ten oto sposób od "Dominica" upłynęło już parę lat (wybaczcie, ale nie pamiętam ile dokładnie). Sama fabuła dotycząca Kane'a i Aideen to prawie rok. Ten fakt w świetny sposób oddaje tempo dorastania bohaterów, zmiany w nich zachodzące oraz realizm opowieści. I choć Kane przez cały ten czas bardzo wytrwale walczył o miano mojego ulubionego z braci, ten tytuł na razie pozostaje u Aleca.
"Kane" i "Aideen" to dotrzymujące kroku poprzednikom lekkie i pełne emocji tytuły. Nie raz podczas lektury autorka doprowadziła mnie do delikatnego stanu furii, z którym zaznajomiłam się już podczas lektury poprzedniego dodatku, jednak dałyśmy radę się dogadać aż do końca. Nie będzie więc chyba zaskoczeniem, gdy powiem, że "Ryder" powinien wyjść jak najszybciej! Polecam :)
"Kane" i "Aideen" to dotrzymujące kroku poprzednikom lekkie i pełne emocji tytuły. Nie raz podczas lektury autorka doprowadziła mnie do delikatnego stanu furii, z którym zaznajomiłam się już podczas lektury poprzedniego dodatku, jednak dałyśmy radę się dogadać aż do końca. Nie będzie więc chyba zaskoczeniem, gdy powiem, że "Ryder" powinien wyjść jak najszybciej! Polecam :)
Dziękuję!
Muszę poznać tę serię :)
OdpowiedzUsuńSkoro ta seria wywołuje tyle emocji to jeszcze bardziej chcę ją przeczytać. Dobrze, że kolejna część utrzymuje poziom. Jestem naprawdę ciekawa czy ten cykl mi też się tak spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książek z tej serii, ale skoro są one takie dobre, to muszę to jak najszybciej nadrobić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam