Christinę Lauren "znam" nie od dzisiaj. Z serii Piękny, jak zwykłam ją nazywać, czytałam wszystkie części wydane po polsku. I każda z nich była lekką i przyjemną historią. "Słodkie rozkosze" to tytuł, po który musiałam sięgnąć choćby z czystej ciekawości czy coś uległo zmianie w stylu autorki. Moje wrażenia po lekturze są następujące.
Mia uważała dotąd, że bohaterem jednonocnej przygody nie powinna być osoba będąca akurat pod ręką lub niewiarygodnie przekonująca, lub też po prostu ktoś, kogo straty będzie się potem żałowało. W każdym razie nie powinno to dotyczyć kogoś takiego jak on. Ale po szalonym weekendzie w Las Vegas, będącym uczczeniem zakończenia studiów, przerażona czekającą ją przyszłością Mia Holland podejmuje najbardziej wariacką decyzję w życiu: jedzie za Anselem Guillaumem — bohaterem jej słodkiego, rozpustnego romansu — na lato do Francji, żeby… się pobawić. Kiedy pod prowokacyjnymi maskami, jakie para przybiera, zaczynają się rozwijać uczucia, a chwilowe słodkie rozkosze zaczynają przeradzać się w rzeczywistość, Mia będzie musiała zdecydować, czy chce kontynuować życie tam, gdzie wszystko zostawiła i gdzie czuła się nie na miejscu, czy właśnie w nowym miejscu oddalonym od starego o lata świetlne.
Przyznam, że opis nie zachęcił mnie jakoś specjalnie do przeczytania nowego dzieła. Brzmiał... Dość nieprawdopodobnie i niezbyt interesująco. Ale mając w pamięci poprzednie tytuły autorki nie dałam się zrazić i zaczęłam czytać. I co? Niespodzianka!
Część książki, której najbardziej się obawiałam, to podążenie przez Mię za Anselem. Obawiałam się jej, ponieważ nie byłam pewna czy autorka przedstawi to w jakiś logiczny sposób, który czytelnikowi nie wyda się czymś absurdalnym. I udało się. Na szczęście. Nie był to może szczyt jej możliwości, ale zrobiła z tego coś co przełknięcia. Tragedii nie ma.
Coś co nie spodziewałam się, że będzie tak świetnie wykreowane, to relacja głównych bohaterów oraz relacje z bohaterami pobocznymi. Ale skupmy się na tej pierwszej. Mia i Ansel znaleźli znakomity wspólny język, który daje się między nimi wyczuć. Dogadują się bez problemu, tworzą zgraną parę. Co jeszcze nie zaskoczyło, ich uczucie rozwija się stopniowo i bez problemu można współodczuwać ich miłość. A to dowód na wywoływanie pozytywnych emocji przez autorkę! Sukces! Nie zabrakło też smutku i paru wylanych łez, ale czymże one są w porównaniu do uśmiechu na twarzy przez większość książki.
Nie ma sensu się rozpisywać i wywlekać w tej recenzji nie wiadomo czego. Sądzę, że najprościej i najprzejrzyściej będzie podsumować książkę i w ten sposób podkreślić swoje zdanie na jej temat.
Otóż, "Słodkie rozkosze" to książka zawierająca uroczą, pełną ciepła i seksapilu historię. Bohaterowie od pierwszych stron podbijają serce, atmosfera cudownego Paryża i Francji urzeka, a nawet zniewala zmysły. Jeśli szukacie opowieści na odstresowanie po ciężkim dniu, ucieczki w cudowne miejsce wypełnione miłością i pikantnym seksem, to "Słodkie rozkosze" zdecydowanie są dla was!
Dziękuję!
Mam w planach tę książkę. Lubię takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńTo powieść w sam raz dla mnie. Tytuł zapisałam.
OdpowiedzUsuń