Kontrowersyjna książka dzieląca czytelników na dwa obozy jeszcze przed premierą - jedni jej nienawidzą, inni doceniają. Jak to jest z tą "Papierową księżniczką"? Z okazji jutrzejszej premiery zapraszam was na moją opinię o tej książce :)
Przez długi czas odkąd zaczęły się pojawiać pierwsze recenzje i wpisy na temat pierwszego tomu serii Królewskiej, powstrzymywałam się od komentarza. Rozmawiałam tylko z nielicznymi osobami na temat tej książki. Po przeczytaniu tak wielu negatywnych opinii, które czasami były bezpodstawne, raczej na zasadzie "nie i już" nadszedł czas, aby odpowiedzieć ze strony "lubię tę książkę". Tak, zamierzam jej bronić. Zaczynajmy!
Życie Elli Harper nie przypomina bajki – dziewczyna nie ma ojca, często przeprowadza się z miasta do miasta, ciężko pracuje i codziennie walczy, by związać koniec z końcem. Jedynie marzenia o lepszym jutrze podtrzymują ją na duchu. Czy jest szansa, aby się spełniły?
Nagle za sprawą członków rodziny Royal Ella trafia do świata bogactwa i luksusu. Nie wie jednak, że ta piękna otoczka skrywa niewyobrażalne zepsucie. Reed, jeden z pięciu braci, jest „perłą w koronie” rodu Royalów. Dziewczyna nie potrafi się oprzeć jego urokowi, lecz chłopak za wszelką cenę chce zniszczyć jej fascynację.
Stopniowo na jaw wychodzą rodzinne tajemnice, a Ella uświadamia sobie, że jest w stanie przetrwać wszystko – oprócz życia w pałacu Royalów.
Mój wpis będzie miał konstrukcję bazującą na zasadzie zarzut-odpowiedź, i w tej drugiej części będę przy okazji zawierać swoje zdanie na temat książki.
W wielu recenzjach przewinął się wątek rozpoczynający książkę. Główna bohaterka Ella jest striptizerką. A co za tym idzie promujemy złe wzorce.
Otóż dajmy sobie na wstrzymanie. To, że autorki postanowiły pokazać ciężką sytuację Elli za pomocą tego do jakiej pracy musi się "zniżyć", ma tylko i wyłącznie na celu podkreślenie tego faktu, a nie propagowanie wzorca jakoby striptiz był poprawną dla młodych dziewczyn formą zarobku.
Kolejny strzał to seksistowskie zachowania, ociekająca seksem atmosfera w domu Royalów i niepoprawne zachowania w szkole.
Naprawdę? Kto z nas nie był w liceum, technikum? Chłopcy w tym wieku mają w głowie tyle seksu, co nie miara. Młodzież szczególnie w tym wieku dopiero poznaje ten aspekt i jest go ciekawa. Co do scen, których opis usłyszałam w jednej recenzji - mam wrażenie, że czytaliśmy dwie inne książki. Wybaczcie jeśli to dla was spoiler, ale nie ma czegoś takiego jak scena onanizacji w kuchni. Po prostu nie. A jak już dochodzimy do kwestii niepoprawnych zachowań w szkole, to to już jest dla mnie totalnie niezrozumiałe. Wszyscy wiemy, że w szkole ma miejsce zjawisko bully'ingu, hierarchizacji. I pomimo, iż nie są to w żaden sposób pozytywne zachowania, mają one miejsce. Jest to coś co jest na porządku dziennym, rozumianym jako istniejące zjawisko.
Zło totalne, podszyte złą narracją i stylem.
Ponownie nie mogę się z tym zgodzić. Styl jest typowy dla książek młodzieżowych, stosunkowo lekki. I choć początkowo narracja rzeczywiście może utrudniać czytanie, to nie widzę większego problemu z wciągnięciem się w lekturę.
Gniot, jakich mało.
Po obejrzeniu jednej polskiej recenzji tego tytułu, sama byłam wrogo nastawiona. Czytając komentarze ludzi stwierdziłam, że to dziwne, że wydawnictwo Otwarte wydaje tego typu książkę. Ale jako, że do tej pory mnie nie zawiedli, stwierdziłam że dam "Księżniczce" szansę. I dobrze zrobiłam! Ponieważ jest to zwyczajna młodzieżówka na pograniczu może lekko dark erotic, new adult lub coś w ten deseń. Po przeczytaniu moja reakcja była następująca "meh, i oto tyle krzyku?". Dosłownie.
A jeśli ten tytuł uznajecie za gniot, to chyba nie czytaliście "Niepokornej". Grrr.
A jeśli ten tytuł uznajecie za gniot, to chyba nie czytaliście "Niepokornej". Grrr.
Teraz mam dla was małe porównanie. Zupełnie nie rozumiem osób, które czytały z przyjemnością "Srebrnego łabędzia", "Dominica" i "Bronagh", a po skończeniu "Papierowej księżniczki" były oburzone. Ludzie kochani, to jest ten sam rodzaj literatury, te same wątki, nic nowego. Więc skąd taka różnica w opinii? Czyżby w środowisku czytelniczym rozpoczęła się moda, jakoby tę książkę należało nienawidzić?
Wychodząc naprzeciw wszystkim, którym ta książka się nie podobała - moja opinia nie ma na celu urażenie was. W żadnym wypadku. Wręcz jestem ciekawa waszego zdania. Na celu jedynie mam polemikę z ogólnymi zarzutami wobec tego tytułu. A wszystko dlatego, że mi książka przypadła do gustu i po jej skończeniu przeczytałam drugi tom po angielsku. A teraz czekam na dwa kolejne. Ba! Kupiłam inny tytuł autorek, ponieważ zagraniczny booktube dobrze się o nim wypowiada i jestem bardzo go ciekawa.
Przejdźmy więc do sedna: jak ja odebrałam "Papierową księżniczkę"? Jako dobrą w tym gatunku książkę, z przyciągającymi postaciami. Być może nie ma ona górnolotnej fabuły, jednak wciąga bardzo. Na dodatek jej zakończenie jest tak mocnym cliffhangerem, że trudno nie sięgnąć po kolejny tom. Pamiętajcie, że ta książka nie ma za zadanie edukować, a jedynie dostarczyć rozrywki. I dopóki czytamy ją mając świadomość, że to fikcja literacka i nie inspirujemy się nią w naszym życiu, to wszystko jest w normie. Spełnia swoje zadanie jako przyjemna lektura i to najważniejsze. Mam nadzieję, że wydawnictwo nie zrazi się tak dużą ilością 'hejtu' wylanego na ten tytuł i będzie kontynuowało serię. Bo nie ważne, jak mówią, byle mówili ;)
"Papierowa księżniczka" nie bez powodu ukazała się pod szyldem wydawnictwa Otwartego, a nie Moondrive, ponieważ jest skierowana do starszych czytelników!
"Papierowa księżniczka" nie bez powodu ukazała się pod szyldem wydawnictwa Otwartego, a nie Moondrive, ponieważ jest skierowana do starszych czytelników!
PS. Tak poza tematem chciałabym tylko was uczulić na ludzkie zachowania, które przechodzą pojęcie. Każdy ma prawo do własnej opinii, książka może się podobać lub nie, to normalne. Natomiast nie bądźmy bierni w sytuacji, gdy ktoś na podstawie lubianych przez nas tytułów, wyrabia sobie o nas zdanie i stwierdza, że nigdy nie chciałby poznać takiej osoby, ponieważ jest chora. Wszystko ma swoje granice! Dopóki temat dotyczy książki - mów co sądzisz, jednak przenoszenie opinii o (cytuję) "gównie" na ludzi je czytające jest już świństwem. A niestety spotkałam się z takim komentarzem.
Dziękuję!
Nie jestem za ani przeciw książce. O autorce czytam pierwszy raz na tym blogu. Zdziwiło mnie, że ta książka już wzbudziła tyle emocji. Chociaż okładka już mi gdzieś mignęła. Raczej nie będę miała okazji jej przeczytać. Ale jeśli to się zmieni, to spróbuję, żeby się przekonać, czy jest aż taka okropna, czy dobra.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie wiem co siedzi w głowach nastoletnich chłopców :P I całe szczęście, ale nie spotkałam się z czymś takim jak hierarchizacja w szkole. Zawsze wydawało mi się, że to odwieczny problem w amerykańskich High School - przynajmniej tak było za moich zamierzchłych czasów, ale może teraz się coś zmieniło ;) W każdym razie książka mnie ciekawi i chętnie ją kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńA co do nieakceptowania cudzych opinii i oceniania ludzi przez pryzmat ulubionych książek, to... nawet nie chce mi się o tym pisać. Nie rozumiem, jak można mieć takie ograniczone podejście. To nie mieści się w moim umyśle :) Ja na szczęście jak na razie nie spotkałam się z taką niechęcią - czy to na blogu czy w życiu rzeczywistym i mam nadzieję, że nigdy się nie spotkam.
Pozdrawiam serdecznie!
houseofreaders.blogspot.com
Miło przeczytać trochę inną opinię :) Osobiście, przez tą całą falę hejtu, mam jeszcze większą ochotę sięgnąć po tę książkę :'D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
adventureinthelibrary.blogspot.com