Czy w nurcie literatury erotycznej ocierającej się o tematykę BDSM wszystko zostało już opowiedziane? Tak sądziłam, dopóki nie przeczytałam "Małżeńskiej gry"! Właśnie o tym niemałym zaskoczeniu dzisiaj porozmawiamy :)
Kiedy Diana postanawia rozwieść się z mężem, mężczyzna proponuje jej nietypowy układ. Zabierze ją na trzydzieści dni do domku na odludziu, a ona będzie musiała spełnić jego wszystkie żądania. W zamian Adam podpisze papiery rozwodowe i odda jej firmę.
Diana chce przejąć interesy tak bardzo, że zgadza się na wszystko. Nie wie jeszcze, że wkrótce pozna nowe oblicze męża, który od początku małżeństwa ukrywał gorącą tajemnicę. Okazuje się, że Adam jest dominatorem.
Odcięta od świata Diana wykonuje rozkazy męża. Obiecuje sobie, że chociaż odda mu całe ciało, to serce pozostawi niewzruszone. Przynajmniej tak się jej wydaje…
Już na samym początku zostajemy zaskoczeni: dotychczasowe książki erotyczne opierały się na schemacie dominant poznaje kobietę, której pragnie, jak żadnej innej. Tu i owszem jest to wspomniane, jednak jako przywołanie przeszłości, bowiem nasi bohaterowie są w związku małżeńskim. To właśnie na wstępie odróżnia ten tytuł od innych, nie śledzimy rozwoju relacji, a raczej jej koniec.
Bardzo spodobał mi się pomysł odbiegnięcia od schematów w przedstawiony sposób. I na szczęście nieschematyczność nie kończy się w tym miejscu. Wszystko co następuje dalej tylko dowodzi, że autorka miała świetny zamysł na fabułę i wykorzystała go w pełni. A zakończenie? Zupełnie się go nie spodziewałam, byłam święcie przekonana, że czeka mnie coś innego. Zatem dodatkowy plus.
Przez większość książki było mi szkoda Adama, ponieważ wchodząc w związek z Dianą poświęcił tak naprawdę całą swoją osobowość i charakter. Jego miłość jest wręcz namacalna, a w późniejszym etapie przepełniona desperacją i rezygnacją. Diana generalnie jest w tym związku tą nieczułą, oziębłą z powodu wydarzeń przeszłości. Przyznam, że przez dużą część historii nie mogłam dojść do porozumienia z tą postacią, jednak jestem zdania, że całkowicie zasłużyła sobie na takie zakończenie, jakie ją spotkało.
"Małżeńska gra" nie jest po prostu kolejnym tytułem erotycznym, koło którego można przejść od tak. Wydaje mi się, że jest to najlepsza książka dotykająca kwestii BDSM, którą czytałam. Jej głębia, tak, wiem, głębia związana z bardzo rozwiniętą analizą psychologiczną dominanta i uległej, jest zaskakująca i jednocześnie rozjaśniająca. Do tej pory tytuły o dominancie i uległej starałam się unikać, ale dopiero "Małżeńska gra" pokazała mi, że wcale nie muszą być one złe. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i czekam na kolejny tom!
Dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz