Podążając ostatnim tropem, zapraszam was dzisiaj na recenzję trzeciego tomu cyklu Konkurs na żonę autorstwa Beaty Majewskiej :)
Jeśli sporo czytacie, to na pewno spotkaliście się już z 'zabiegiem' zmiany głównych bohaterów. W kontynuowanym cyklu pozostajemy w obrębie tych samych realiów, postaci, jednak wybieramy na cel innych bohaterów. Tak jest właśnie w tym przypadku. Łucja i Hugon schodzą na drugi plan, a na scenę wkracza była kochanka wspomnianego Hajdukiewicza - Olga Becker. Trzydziestoletnia kobieta odnosząca sukces zawodowy, nie mająca jednak szczęścia w miłości. A przynajmniej tak sądzi. Do czasu, aż poznaje Kamila. Ona - po przejściach, odrzuceniu przez wybranka oraz po ciężkiej chorobie. On - samotnie wychowujący dwójkę dzieci mężczyzna. Co może połączyć tą dwójkę?
"Nie ważne, jak zaczynasz, ważne, jak kończysz."
Niewątpliwie Pani Beata pisząc ten tom postanowiła zrzucić na czytelnika bombę w postaci smutku oraz ciężkiej atmosfery. Choroby, śmierć oraz depresja to nieodzowne elementy "Zdążyć z miłością". Sam tytuł już po części sugeruje przesłanie, jakie autorka chce podkreślić. Od razu na myśl przychodzi mi cytat "śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą", który idealnie się tutaj sprawdza.
Z książkami o lekko (lub mocno, w zależności od nerwów czytelnika) dołującej atmosferze mam pewien problem. Wszystko zależy od okresu, w jakim je czytam. Jeden tytuł będę ubóstwiać, płakać przy nim, jak bóbr, drugi natomiast będę chciała rzucić o ścianę i przerwać jego lekturę z powodu złości i smutku.
"Czasem miłość to zbyt mało. Gdy prawie wszystko ci zabrano, a to, co pozostało, jest ułomne i słabe, miłość nie wystarczy.."
Podobnie, jak w przypadku poprzednich części, tak i teraz mogę stwierdzić, że Pani Majewska posiada cenną dla pisarki umiejętność wywoływania w czytelniku emocji. Jest ona o tyle ważna, że sprawia, iż książka zapada w pamięć, przychodzi na myśl w różnych sytuacjach lub zwyczajnie zmusza do refleksji.
"Zdążyć z miłością" to lektura z gatunku słodko-gorzkich. Budzi jednocześnie smutek, współczucie, wywołuje raz uśmiech, raz łzy. To piękna, ale przepełniona bólem opowieść o odwadze do walki o własne szczęście oraz miłość.
Moja mama niedawno mi ją zachwalała, ale pomimo tych wszystkich zachęcających słów chyba po nią nie sięgnę, bo nie podobał mi się pierwszy tom, którego nawet nie byłam w stanie dokończyć :/
OdpowiedzUsuńPodobała mi się mniej niż poprzednie dwie części, ale nadal była ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudia
www.claudiaaareads.blogspot.com
Tak jak napisałaś, na takie książki trzeba znaleźć odpowiedni moment w swoim życiu, by móc w pełni cieszyć się z lektury.
OdpowiedzUsuńCzytałam recenzje poprzednich części, ale to jednak nie jest coś dla mnie, przynajmniej na chwilę obecną. Może kiedyś mój gust ulegnie zmianie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
books-hoolic.blogspot.com